wydanie piaseczynsko-ursynowskie (nr 600), 2015-01-23
Kabanos za duży dla Piaseczna
PIASECZNO Kiedy gra w Piasecznie zespół Kabanos, zawsze można liczyć na bardzo dobrą frekwencję. Na ich drugi ubiegłoroczny koncert przyszło jednak tak dużo fanów, że część z nich nie została w ogóle wpuszczona do Domu Kultury ze względów bezpieczeństwa. Ci, którym udało się wcześniej wejść, jak zwykle nie mogli narzekać – Kabanos dał z siebie wszystko i skutecznie zaprosił publiczność do wspólnej zabawy
Wywodzący się z Piaseczna „zespół taki sam jak żaden” Kabanos może dziś śmiało uchodzić za piaseczyńską markę eksportową. Panowie zasługują na olbrzymi szacunek. Zaczynali dosłownie od zera, bawiąc się muzyką i pierwszymi instrumentami, na których – co otwarcie podkreślają – nie bardzo umieli wówczas grać. Dzięki niezwykłej konsekwencji i zaangażowaniu chłopaki cały czas rozwijali się zarówno estradowo, jak i muzycznie, a dziś grają trasy koncertowe w całej Polsce i wszędzie przyjmowani są niezwykle ciepło i sympatycznie.
Kabanos to bardzo zręczne połączenie humoru z głębszymi treściami zawartymi w tekstach, punkowej energii i dobrej zabawy. Warto wspomnieć o jeszcze jednej ważnej rzeczy. Chłopaki z Kabanosa wciąż... pozostają chłopakami z Kabanosa. Wymierny sukces nie zmienił ich jako ludzi. Pomiędzy sceną a widownią nie istnieje w zasadzie żadna bariera, o czym już od pierwszych sekund każdego koncertu „informuje” fanów Zenek - wokalista i jednocześnie autor tekstów. Charyzmatyczny lider grupy nie tylko wspólnie z publiką śpiewa, ale i prowadzi nieustanny dialog z obecnymi na sali.
Koncert w Piasecznie zaczął się od małego falstartu. Publika napierała tak mocno na scenę, że urwał się jeden z kabli. Była to jednak znakomita okazja do przypomnienia sobie niezapomnianych (jak się okazuje) przebojów Fasolek. „Bo fantazja, fantazja, bo fantazja jest od tego aby bawić się, aby bawić się, aby bawić się na całego” - odśpiewała chóralnie cała sala. Później było już w kwestii repertuaru bardziej „kabanasowo” i usłyszeć można było największe przeboje zespołu. Całość zwieńczyły wyczekiwane przez wszystkich „Buraki” - piosenka, muzycznie nieco w klimacie grupy System of a Down, z bardzo ciekawym teledyskiem, który został nakręcony w Piasecznie.
- Gdziekolwiek nie gramy podkreślamy, że jesteśmy właśnie stąd, z Piaseczna – powiedział na zakończenie Zenek. - Wszyscy nasi fani to świetnie wiedzą.
Pozostaje tylko czekać na nagrodę dla Kabanosa za niezwykle udaną promocję gminy i powiatu w całej Polsce.
Z Zenkiem Kupatasą, liderem zespołu Kabanos,
rozmawia Grzegorz Tylec
W historii Piaseczna nie było chyba nigdy zespołu, który odniósłby sukces porównywalny z wami. Gracie regularne koncerty w całej Polsce, macie swoją wierną publiczność, nagrywacie kolejne płyty i teledyski... Jaka jest dziś recepta na, nie bójmy się tych słów, robienie muzycznej kariery?
Ciężka praca, wiara w siebie i pomysł na siebie. My mieliśmy łatwiej, bo od samego początku widać było w tym zespole spory potencjał. Na nasz pierwszy koncert w Piasecznie, 2 września 2001 roku przyszło prawie 300 osób, które znało już nasze utwory-przeróbki z Internetu i Radiostacji. Drugi koncert zagraliśmy w Poznaniu parę dni później i tam też ludzie śpiewali całe teksty. Pozostało tak do dzisiaj, po prostu Kabanos działa, warto było go rozwijać. Branża w nas nie wierzyła, bo odstawaliśmy od reszty, ale w tym właśnie jest siła Kabanosa. Nie bójcie się być innymi.
Zagraliście, między innymi, prestiżowe koncerty na Przystanku Woodstock i w Jarocinie. Jak wspominasz atmosferę tamtych występów?
Oba wspominam jako niesamowite przeżycie. Jarocin był magiczny. Pamiętam jak na „Burakach” pływałem na morzu ludzi, była rewelacyjna atmosfera. Za to prawie trzygodzinny koncert z Przystanku Woodstock to mój najlepszy koncert w życiu. To było piękne zwieńczenie wspaniałego czasu, jaki spędziłem na Woodstocku razem z tymi wszystkimi ludźmi.
Waszą mocną stroną są bardzo oryginalne teledyski, które można obejrzeć na youtube. O ile „Zupa kalafiorowa” to przede wszystkim obraz remontu Placu Piłsudskiego, to w „Burakach” obejrzeć można jak naprawdę wygląda to miasto. W jednym z ujęć widoczna jest nawet... redakcja Kuriera Południowego. Czy te klipy są pewną formą hołdu dla miejsca, z którego się wywodzicie?
Silnie związani jesteśmy z Piasecznem i chcemy podkreślać, że stąd się wywodzimy. Były pomysły, żeby kręcić na Starówce w Warszawie, ale woleliśmy jednak Piaseczno - właśnie z tych powodów, o których mówisz.
Jakie są najbliższe plany Kabanosa i kiedy będzie można znów was posłuchać w Piasecznie?
Wiosną ruszamy w kolejną trasę. Będzie to ostatnia część cyklu promocyjnego płyty „Dramat Współczesny”. Na jesieni wracamy do Piaseczna z nową płytą i nową trasą. Jest więc na co czekać.
Grzegorz Tylec