wydanie piaseczynsko-ursynowskie (nr 623), 2016-05-10
Wisła znów zjednoczyła Urzecze
KONSTANCIN-JEZIORNA W weekend w Gassach nad Wisłą odbyła się 5. już edycja Flis Festiwalu. Główną atrakcją spotkania kultur nadrzecznych na Łurzycu była możliwość obejrzenia, a nawet wejścia na pokład łodzi flisackich, które jak podkreślano mają dusze, osobowość i niezwykłych właścicieli. Patronem medialnym wydarzenia był Kurier Południowy
- Jest mi bardzo miło, że mogę was powitać w sołectwie Gassy, w dolinie środkowej Wisły zwanej Urzeczem, które rozpościerało się po obu stronach Wisły od Siekierek aż po Sobienie - zwrócił się do gości Kazimierz Jańczuk, burmistrz gminy Konstancin-Jeziorna. - Kolejna edycja festiwalu to okazja do poznania się z jego ówczesnymi mieszkańcami, ich zwyczajami i zajęciami. Wszystko to przygotowali dla was organizatorzy – fundacja Szerokie Wody i Konstanciński Dom Kultury.
W oficjalnym otwarciu i prezentacji łodzi udział wzięli nie tylko flisacy, ale także rzesza mieszkańców oraz Władysław Łokietek – burmistrz gminy Karczew, gdzie równolegle odbywał się festiwal. - Jest tu z nami Melchior Walbach, znany warszawski kupiec wraz z małżonką – przedstawił barwnie przebraną parę Władysław Łokietek. - Dziękujemy za zaproszenie i zapraszamy do nas, na drugą stronę Wisły.
Wiele osób z zaproszenia skorzystało, przeprawiając się nie tylko łodziami, ale też samochodami czy rowerami na promie.
Baty, barki, galary i łodygi
W Gassach z okazji festiwalu zacumowały łodzie z Solca, Krakowa, Torunia, Puław czy Góry Kalwarii. Były to m.in. drobna, ale przepiękna kanadyjka z bocznym pływakiem, nad której mocą jej właściciel pracował przez blisko 3 lata.
Ponadto przypłynęły pychówki, m.in. „Zuchwała“, baty, w tym solecki „Flisak“ i „Zygmunt“, galar św. Barbara i galar solny. Były też łodygi z Ciechocinka, drewniana barka Santa Vistula, jednopasmówki z Kazimierza, galarki z Warszawy. Część łodzi („Zuchwała“, „Zygmunt“,„Flisak“ i galar św. Barbara) w ubiegłym roku były gośćmi honorowymi festiwalu Loary, czyli najdłuższej rzeki Francji.
Za wiślane łodzie!
Chętni mogli wejść na pokład czy zrobić sobie zdjęcie na tle łodzi i porozmawiać z ich właścicielami.
- Ta łódka to galar, który ma niesamowite właściwości nautyczne – opowiadał jeden z flisaków. - Jest reanimacją tego, co kiedyś pływało dzięki uprzejmości ks. Jacka z parafii w Gassach, który postanowił, że skoro pielgrzymka może być piesza i rowerowa, to może być też wiślana i tak należą do niej dwa galary. Wczoraj szliśmy z portu czerniakowskiego z malutkim silnikiem, czyli z bardzo ekologicznym spalaniem paliwa i niewiarygodnie szybko i bezpiecznie łódka pokonała trasę do Gassów. Wróżą, że w tym roku Wisła znów będzie bardzo sucha, ale w średniowieczu ludzie, którzy pływali szkutami, galarami, batami czy pychówkami doskonale radzili sobie z niskimi i wysokimi stanami wody. Dlatego mamy nadzieję, że różni prominenci stwierdzą, że potrzebne są nie tylko autostrady, ale wisłostrada aż od Krakowa do Gdańska – dodał.
Flisacy zadbali o atmosferę, nie zabrakło też toastów „za drewno na wodzie, za wiślane łodzie, za święty nurt rzeki, za drobne uciechy“.
Łurzycka sytocha i barszcz
Na lądzie jedną z atrakcji była degustacja potraw regionalnych z Urzecza. Od godz. 16 do 17 można było posilić się łurzycką sytochą i barszczem chrzanowo-buraczanym, a pyszności te przygotowały Łurzycanki, których specjały dostały się właśnie na Listę Dziedzictwa Kulinarnego. Ponadto prezentowano ginące zawody, jak np. szkutnika, kowala, miodziarza czy garncarza.
O muzyczną oprawę wydarzenia zadbały zespoły ludowe, m.in. Powsinianie, Tęcza, Łurzycanki, Urzeczeni, Majtki Pana Kapitana czy Kalwarki i Sołtysi, a wieczorem Hambawenah. Były także stoiska z rękodziełem lokalnych artystów, prezentacja Stowarzyszenia EKO Patrolu z Karczewa oraz stoisko promocyjne tejże gminy.
Rzeka łączyła naszych przodków
Podczas festiwalu o Dolinie Środkowej Wisły opowiadał jej znawca i miłośnik, dr Maurycy Stanaszek, antropolog, archeolog i kustosz.
- Bardzo się cieszę, że po raz kolejny spotykamy się na Łurzycu, czy też Urzeczu, bo przypomnę, że tu na Mazowszu nikt z naszych przodków nie powiedziałby rzeka, tylko rzyka, i nie u, ale łu - tłumaczył dr Maurycy Stanaszek. - Łurzyce to to samo co Urzecze, tylko zapisane w formie gwarowej. Ono nigdy nie było po jednej stronie Wisły. Wszyscy chcieli tu mieszkać, bo tu był handel wiślany, pieniądze i dobre ziemie. Im było obojętne czy osiedlali się po prawym czy lewym brzegu. Urzecze jednoczy Wisła i tak, jak ona łączyła naszych przodków, tak myślę, że łączyć będzie coraz bardziej dwie sąsiednie gminy - dodał.
W niedzielę rano odbyła się flisacka polowa msza święta. Piąta edycja festiwalu zakończyła się w południe, uroczystym wypłynięciem łodzi.
Anna Żuber