wydanie pruszkowsko-grodziskie (nr 638), 2016-09-09
Nie ma negocjacji, będą awantury
POWIAT GRODZISKI, POWIAT PRUSZKOWSKI Mieszkańcy gmin, które miałaby przeciąć linia wysokiego napięcia, zaostrzają protest. Tym razem będą domagali się zmiany jej przebiegu 22 września w Warszawie
W ostatnią niedzielę sierpnia na kierowców wracających z południa Polski do stolicy czekała niemiła niespodzianka. Łącznie ponad 2000 osób, na pięć godzin, zablokowało przejazd czterema ważnymi szlakami komunikacyjnymi. Mieszkańcy w sumie kilkunastu gmin zatarasowali trasę katowicką w Oddziale w gminie Żabia Wola, szosę krakowską w Pamiątce koło Tarczyna, a także drogi wojewódzkie w Makówce w gminie Grodzisk Mazowiecki i Jaktorowie.
Decyzja była bezmyślna
Blokady to odpowiedź lokalnych społeczności na komunikat prasowy opublikowany na początku sierpnia przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE). Państwowa spółka, która planuje wybudowanie do połowy 2019 r. dwutorowej linii 400 tys. volt z Kozienic do Ołtarzewa, nagle oświadczyła, że ostatecznie inwestycja zostanie poprowadzona inną trasą niż do tej pory ustalono. Bowiem w wyniku trwających półtora roku rozmów z władzami gmin i lokalnymi społecznościami, oraz analizy dokonanej przez ekspertów, linia 400 kV miała przebiegać wzdłuż drogi krajowej nr 50 oraz autostrady A2. Jeszcze w lipcu, podczas sejmowej Komisji Infrastruktury, minister Piotr Naimski odpowiedzialny za krajową infrastrukturę energetyczną zarzekał się, że decyzja o wyborze tego wariantu już została podjęta i nie podlega dalszym negocjacjom. Słowa te okazały się nic nie warte, ponieważ niespodziewanie miesiąc temu PSE oświadczyło, że powraca do niebranego dotychczas poważnie pod uwagę wariantu przewidzianego w Planie Zagospodarowania Przestrzennego Województwa Mazowieckiego. A to oznacza, że takie gminy jak Jaktorów czy Żabia Wola zostaną przecięte nową linią na pół.
- Naszym zdaniem nie jest możliwe poprowadzenie tej linii zgodnie z planem wojewódzkim. Decyzja o zmianie wariantu była kompletnie bezmyślna. Gdyby inwestycja PSE powstała, dotknęłaby około 150 tys. osób – przekonuje Adam Banaszek, mieszkaniec gminy Jaktorów i jeden z koordynatorów protestów.
- Zostaliśmy oszukani, emocje ludzi sięgają zenitu. Coraz więcej osób jest zdesperowanych i zapowiada, że nie cofnie się przed niczym, jeżeli energetycy nie zmienią zdania. Rolnicy są gotowi wysypywać zboże i jabłka na drogi – podsumowuje nastroje Joanna Celuch ze Stowarzyszenia Nasza Mała Ojczyzna w Jaktorowie.
Już po dyskusji?
Mieszkańcy są tym bardziej zdenerwowani, że PSE nie reaguje na protesty i apele o podjęcie rzeczowych rozmów. – Odpisano nam, że takie spotkania nie są potrzebne. Energetycy liczą, że podejmiemy „merytoryczne działania” i „współpracę” – zauważa Joanna Celuch.
W odpowiedzi na brak negocjacji, 22 września w godz. 10.30-15 protestujący będą demonstrowali na Placu Trzech Krzyży w Warszawie.
Kamil Migała, zastępca dyrektora Pionu Komunikacji w spółce PSE Inwestycje Polskie Sieci Elektroenergetyczne przekonuje, że nie ma już nad czym się rozwodzić, ponieważ dyskusja nad wyborem wariantu przebiegu linii 400 kV została już zakończona i wykonawca inwestycji przeszedł do kolejnego etapu inwestycji: dokładnego wytyczeniu pasa ziemi, na którym staną wysokie na ponad 70 metrów słupy. Oczekuje przy tym pomocy i zrozumienia ze strony wójtów i burmistrzów oraz mieszkańców.
- Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że nie zadowolimy wszystkich. Budowa linii wysokiego napięcia budzi protesty, ale nikt z ich organizatorów nie zastanawia się przy tym, skąd bierze się prąd w gniazdku. Polskie Sieci Elektroenergetyczne muszą zapewnić bezpieczeństwo energetyczne kraju i to jest nasz najważniejszy cel – podkreśla Migała.
Piotr Chmielewski