wydanie pruszkowsko-grodziskie (nr 725), 2018-07-13
Miejska, z leśnym zacięciem
GRODZISK MAZOWIECKI Lawinowo rośnie liczba wezwań strażników miejskich do ratowania dzikich zwierząt. Niosą pomoc bobrom, lisom, kaczkom, jeżom i innym mieszkańcom lasów i łąk
Od dwóch lat w grodziskiej straży miejskiej (SM) jeździ Eko-patrol. Powstał, by zajmować się bezpańskimi psami i kotami, bo to należy do obowiązków gminy, której formacją jest SM. Jednak z miesiąca na miesiąc przybywa telefonów mieszkańców, którzy są zatroskani losem dziko żyjących zwierząt lub po prostu się ich boją. – W ubiegłym roku w związku ze zwierzętami byliśmy wzywani 800 razy na 13 tys. wszystkich interwencji. W 2018 roku takich wyjazdów będzie na pewno więcej, ponieważ notujemy po kilka-kilkanaście próśb o ratowanie zwierząt dziennie. Eko-patrol ma ręce pełne roboty – mówi Dariusz Zalesiński, komendant grodziskiej straży miejskiej.
Połowa czerwca, dyżurny SM odbiera informację, że na ul. Radziejowickiej leży w rowie ranny… bóbr. Mundurowi jadą na miejsce i rzeczywiście znajdują poturbowanego gryzonia. Zwierzak, prawdopodobnie potrącony przez samochód, został przewieziony do lecznicy weterynaryjnej. Dwa tygodnie wcześniej mieszkańcy osiedla przy Okulickiego 19A proszą strażników o udzielenie pomocy rodzinie kaczek. Ptaki wybrały się na spacer i chciały dostać się z tarasu na II piętrze nad rzekę w Parku Skarbków. Grupa grodziszczan obserwowała, jak kaczątka z mamą skaczą z dużej wysokości na trawnik. Strażnicy przetransportowali ptaki na Stawy Walczewskiego.
– Odbieramy dużo zgłoszeń od mieszkańców okolic leśnych, chwalimy się niewieloma. Proszą o wyłapanie grasujących dzików, kun buszujących na strychach, czy zbłąkanych saren – opowiada komendant. – Niektórzy popełniają błąd, bo odcinają dzikim zwierzętom drogę ucieczki zanim przyjedziemy. Tymczasem zwierzęta leśne nie powinny mieć kontaktu z ludźmi, ponieważ potem mogą być odrzucone przez stado – przestrzega nasz rozmówca.
Pod koniec czerwca, na ul. Żwirki i Wigury w Grodzisku Mazowieckim stało się nieszczęście. Jeż próbował przecisnąć się między prętami w metalowym płocie posesji i utknął. Na pomoc maluchowi zostali wezwani strażnicy. Poobijany, ale cały i zdrowy zwierzak został ostatecznie wypuszczony do lasu. Kilka dni wcześniej na drodze w Kłudnie Starym mieszkańcy zauważyli leżącego na jezdni lisa. Rannego rudzielca, po odłowieniu, przewieziono radiowozem do lecznicy weterynaryjnej. – Ostatnio obserwujemy mniejszą aktywność straży zwierząt, dlatego notujemy telefony nawet z sąsiednich gmin. Tymczasem my nie mamy ani specjalistycznego wyposażenia, ani nawet przeszkolenia i praktyki w postepowaniu z dziko żyjącymi zwierzętami. Pomagamy w miarę możliwości, co i tak pochłania dużo energii i czasu naszej 10-osobowej załogi – mówi Dariusz Zalesiński.
Piotr Chmielewski