wydanie piaseczynsko-ursynowskie (nr 730), 2018-08-24
Łoś wdarł się na posesję
PIASECZNO W poniedziałek rano na posesję przy ul. Bukietowej w Wolce Kozodawskiej wtargnął 400-kilogramowy łoś. Zwierzę ułożyło się w rogu działki, a gdy nastała noc, przeskoczyło przez ogrodzenie i pobiegło w kierunku Jeziorki
– Z samego rana zbudziło nas ujadanie psa – relacjonuje Beata Gręda, na której posesję dostał się łoś. – Nie zauważyliśmy jednak nietypowego gościa i jak gdyby nigdy nic, pojechaliśmy do pracy. Po kilku godzinach zadzwonił do mnie dzielnicowy z informacją, że na naszej działce przebywa ogromne zwierzę. Widocznie ktoś go zobaczył i wezwał policję.
Michał Gręda, mąż pani Beaty wyjaśnia, że rano syn usłyszał łamanie gałęzi i rumor w rejonie rosnących za domem winorośli, ale wówczas nikomu nie przyszło do głowy, że może to wiązać się z niezapowiedzianą wizytą rogatego samca. Później właściciele zauważyli tam duży wyłom – to właśnie tędy łoś przedostał się na ich posesję od sąsiadów, przeskakując wcześniej 2-metrowe ogrodzenie. – Musiał najpierw pokonać betonowy mur od strony ul. Gromadzkiej – domyśla się pan Michał. – Ułożył się w rogu działki i grzecznie odpoczywał.
Zwierzę przez cały dzień było spokojne i nie zwracało uwagi na powstałe wokół niego zamieszanie. Wieczorem rejon Bukietowej obstawiła straż pożarna i policja, a przed posesją państwa Grędów zebrali się sąsiedzi. Na miejscu zjawił się też weterynarz z Glinojecka, który miał zaaplikować łosiowi zastrzyk usypiający. Następnie zwierze miało zostać umieszczone w przyczepie do przewozu koni i przetransportowane do lasu. Kiedy jednak lekarz zbliżył się do łosia, ten nagle poderwał się, przeskoczył przez ogrodzenie i pobiegł w kierunku Jeziorki, skąd przybył kilkanaście godzin wcześniej. – Mieliśmy tu niezłe zamieszanie i trochę nerwów, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło – cieszy się Michał Gręda.
Tomasz Wojciuk