wydanie piaseczynsko-ursynowskie (nr 645), 2016-10-28
Czy gmina zaniżała dotacje dla przedszkoli?
PIASECZNO W ubiegły piątek, w sądzie rejonowym w Piasecznie odczytano uzasadnienie wyroku nakazującego prokuraturze ponowne przeanalizowanie materiałów w sprawie skargi Krystyny Otręby, właścicielki przedszkola Bajka, na zaniżanie dotacji dla przedszkoli niepublicznych
Skarga została złożona do prokuratury w 2014 roku. Dotyczyła świadomego zaniżania dotacji dla przedszkoli przez urzędników piaseczyńskiego magistratu. Proceder – według skarżącej - miał trwać od 2010 roku. Każda gmina, w której funkcjonują publiczne przedszkola, ma wyliczony miesięczny koszt utrzymania w oddziale przedszkolnym jednego dziecka. To na tej podstawie obliczana jest później zagwarantowana ustawowo dotacja na jedno dziecko w przedszkolu niepublicznym, która powinna wynosić przynajmniej 75 proc. kosztów utrzymania malucha w przedszkolu samorządowym. Tak więc im koszty ponoszone przez gminę są niższe, tym mniejsza jest również dotacja wypłacana przedszkolom niepublicznym. W Piasecznie, które „przedszkolami stoi”, nawet drobne różnice w koszcie utrzymania przedszkolaka w przedszkolu samorządowym przekładają się na miliony złotych.
Gmina ogranicza wydatki
- Aby ograniczyć swoje wydatki, gmina wprowadziła w 2010 roku pewne zmiany w naliczaniu dotacji – uważa Krystyna Otręba. Miały one polegać na tym, że remonty w publicznych przedszkolach zostały „wrzucone” w gminne inwestycje, a dozorcy i konserwatorzy zostali zatrudnieni w Zespole Ekonomiczno-Administracyjnym Szkół chociaż faktycznie pracowali w przedszkolach. W koszty funkcjonowania przedszkoli państwowych nie wliczano także obsługi księgowej. - Te zabiegi pozwoliły na ograniczanie wydatków na jednego przedszkolaka o 250 zł – mówi Krystyna Otręba. - Szacujemy, że od 2010 roku, dzięki zaniżaniu dotacji, burmistrz oszczędził na dotacjach dla przedszkoli niepublicznych około 20-30 mln zł.
Właścicielka przedszkola idzie do sądu
- Urzędnicy, którzy powinni stać na straży praworządności, nagle łamią prawo. Kłamią, oszukują, nie liczą się z ministerstwem i innymi instytucjami. To mnie po prostu przeraża – mówi Krystyna Otręba, która zleciła kancelarii adwokackiej przygotowanie materiału dowodowego. Badająca sprawę prokuratura umorzyła jednak postępowanie w kwietniu tego roku. - Wtedy kancelaria w naszym imieniu napisała odwołanie i sąd kilkanaście dni temu temu wydał postanowienie, że cofa sprawę do prokuratury – dodaje właścicielka przedszkola Bajka.
Sprawa do ponownego rozpatrzenia
W ubiegły piątek sędzia Agnieszka Szpilska odczytała uzasadnienie wyroku. Zaznaczyła, że sąd nie kwestionuje dotychczasowych ustaleń prokuratora, ale uznaje za konieczne ponowne, wnikliwe przeanalizowanie zgromadzonego materiału dowodowego „zgodnie z wymogami prawidłowej oceny dowodów przez organ prowadzący postępowanie”. - Prokurator powinien dokonać ponownej oceny zgromadzonego w całej sprawie materiału dowodowego, i podjąć stosowne decyzje w przedmiocie dalszego toku postępowania – podsumowała na zakończenia sędzia Szpilska.
Krystyna Otręba dodaje, że wśród materiałów są też zeznania świadków, którzy twierdzą że zaproponowana przez gminę interpretacja przepisów jest sprzeczna z prawem. - Urzędnicy zaniżali dotacje z pełną premedytacją i świadomością, to nie był przypadek. Ministerstwo Edukacji Narodowej dwukrotnie zwróciło się do gminy o właściwe naliczanie dotacji, ale gmina to zignorowała bo miała własną interpretację – dodaje Krystyna Otręba. - Prokuratura powinna powołać teraz biegłego, który dokładnie oszacuje straty właścicieli przedszkoli. Na tej podstawie prokurator powinien postanowić zarzuty osobom, które w sposób celowy i świadomy przyczyniły się do zaniżania dotacji na szkodę interesu publicznego i prywatnego.
Tomasz Wojciuk