wydanie piaseczynsko-ursynowskie (nr 712), 2018-03-30
Wyszarpali trzy punkty
PIŁKA NOŻNA, IV LIGA, SPARTA JAZGARZEW – BŁONIANKA BŁONIE 2:1 Bardzo ciekawe i emocjonujące widowisko obejrzeli kibice licznie zgromadzeni tego popołudnia na stadionie w Piasecznie. Ostatecznie wygrali je nominalni gospodarze, choć nie brakowało głosów, że było to zwycięstwo szczęśliwe
Podopieczni Marka Gołębiewskiego zaczęli to spotkanie wyraźnie ostrożnie, przez większość pierwszej połowy przyjmując rywali na własnej połowie i czyhając na kontrataki. Błonianka grała dobrze i mogła wyjść na prowadzenie, ale raz stanął im na przeszkodzie słupek, a raz poprzeczka. A o tym, że niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, wiadomo nie od dziś. W 30. minucie dynamicznie popędził skrzydłem Jakub Pastusiak i dośrodkował w pole karne, a tam piłkę głową skierował do siatki Bartosz Orłowski. Niestety, w tej sytuacji popularny „Orło” uderzył również boleśnie dłonią w słupek, ale na szczęście mógł kontynuować grę. Po golu Sparta wyraźnie nabrała wiatru w żagle i tuż przed przerwą zdołała podwyższyć prowadzenie. W 44. minucie Tomasz Ćwil wypatrzył świetnie Orłowskiego, który precyzyjnym uderzeniem strzelił swoją drugą bramkę na wiosnę.
Po zmianie stron piłkarze z Jazgarzewa mogli szybko zamknąć wszelkie nadzieje gości na powrót do meczu. Szansę na skompletowanie hat-tricka miał „Orło”, ale tym razem źle trafił w piłkę i zamiast pewnego zwycięstwa zaczęły się... coraz większe nerwy. Błonianka z każdą minutą osiągała coraz większą przewagę nad broniącą wyniku Spartą. W 58. minucie Kamil Stencel ograł w polu karnym Kamila Domańskiego i silnym uderzeniem po długim rogu zdobył gola kontaktowego. Do końca zawodów przyjezdni mieli przynajmniej kilka bardzo dogodnych sytuacji na doprowadzenie do wyrównania. W decydującym momencie albo minimalnie zawodziła ich jednak skuteczność, albo na posterunku był bardzo dobrze dysponowany w bramce Przemysław Ryczko. Zwycięstwo odniesione po tak trudnym, ale i stojącym na wysokim poziomie meczu ma z pewnością wyjątkowo słodki smak.
Grzegorz Tylec