wydanie pruszkowsko-grodziskie (nr 733), 2018-09-14
Heroski są wśród nas
GRODZISK MAZOWIECKI Grodziszczanka Marta Otto jako pierwsza Polka w historii ukończyła dystans podwójnego Ironmana przy okazji wygrywając zawody,
które trwały ponad 27 godzin!
Zadanie było mordercze: pływanie na dystansie 7,6 km, 360 km na rowerze i na koniec 84,4 do pokonania biegiem. Tego niesamowitego wyczynu reprezentantka klubu Kuźnia Triathlonu z Grodziska Mazowieckiego pod koniec sierpnia dokonała w litewskim Poniewieżu. – Miałam potrzebę sprawdzenia, że po przełamaniu granicy bólu można ze swojego organizmu jeszcze tak dużo wyciągnąć. Chciałam przekonać się, czy moje sposoby radzenia sobie ze stresem sprawdzą się w tak ekstremalnej sytuacji. Bardzo kuszące było też to, że żadna Polka jeszcze tego nie zrobiła – mówiła tuż po starcie na Litwie w wywiadzie dla Kuznia-triathlonu.pl.
Kojący szum opon
Marta Otto jest doświadczoną triathlonistką. W ubiegłym roku 35-latka, z zawodu nauczycielka, została wicemistrzynią Polski na dystansie Ironmana w Borównie z czasem 11 godzin, 18 minut i 16 sekund. Jednak zawody w Poniewieżu wymagały od niej znacznie większej wytrzymałości nie tylko fizycznej, ale i psychicznej. Ze względów organizacyjnych (trzeba było zamknąć i zabezpieczyć spory obszar) zawody na tak długich dystansach odbywają się na małych pętlach. W trakcie pływania grodziszczanka musiała pokonać 19 „kółek” wychodząc z wody po każdym okrążeniu. Na rowerze przejechała 70 pętli pokonując 280 zakrętów, na których czasem trzeba było zwalniać niemal do zera. W trakcie biegu okrążeń było 63.
W czasie zawodów wszyscy startujący musieli być na bieżąco dożywiani i motywowani (przede wszystkim w ostatniej fazie) przez swoich współpracowników lub wolontariuszy. Nad komfortem reprezentantki Kuźni Triathlonu czuwała Dorota Iwaszko. Grodziszczanka jadła owoce, żele, kanapki, ciepłe posiłki oraz własnej roboty ciastka kokosowo-daktylowe, pijąc przy tym napoje izotoniczne, wodę oraz colę. – Ilości jakie pochłonęła były tak duże, że aż ciężko to wszystko policzyć – podsumowuje jej rodzimy klub. Najpoważniejszy kryzys Marta Otto przeżyła dopiero na 60 km biegu. – Pod koniec etapu rowerowego myślałam, że zasnę podczas jazdy. Było już bardzo późno w nocy, albo wcześnie rano, i wszyscy kibice zeszli z trasy. Cisza, spokój i tylko słychać kojący szum opon na asfaltowej ścieżce. To był moment na pierwszą kawę. Druga trudność pojawiła się po 60 km biegu, kiedy uda zaczęły mi płonąć. Lód i maść uratowały sytuację – wspomina zawodniczka.
Wielka ulga na koniec
Podczas części kolarskiej grodziszczanka długo utrzymywała drugą lokatę, za Litwinką. Później wyprzedziła ją jeszcze Niemka. Marta Otto wiedziała, że jej najmocniejszym punktem jest bieg i tego się trzymała. Zgodnie z przewidywaniami, sukces przyszedł w ostatniej fazie zawodów. – Na kilku ostatnich pętlach skutecznie zwiększałam przewagę nad Niemką i wiedziałam, że Litwinka nie ma szansy mnie dogonić. Dało mi to wielką pewność siebie. Euforii z ukończenia dystansu towarzyszyła radość i duma z zajętego miejsca. Właściwie wraz z przekroczeniem mety oprócz szczęścia poczułam ulgę, że już mnie nie dogonią – pamięta zawodniczka. Wbiegła na metę z czasem 27 godzin i 16 minut.
Fot. Kuznia-triathlonu.pl
PC