wydanie piaseczynsko-ursynowskie (nr 924), 2022-11-18
Tonący brzytwy się chwyta
LESZNOWOLA Tydzień temu radni podjęli uchwałę dotyczącą zasilenia gminnego budżetu, w którym brakuje 21 mln zł, pieniędzmi z obligacji wyemitowanych przez Lesznowolskie Przedsiębiorstwo Komunalne. Cała operacja jest dosyć skomplikowana i bardzo przypomina kreatywną księgowość, czemu zaprzecza gminna skarbnik
To nie pierwszy raz, kiedy w Lesznowoli pojawiają się problemy z domknięciem budżetu. Zadłużona na grubo ponad 150 mln zł gmina, przerabiała ten temat choćby w 2013 roku, kiedy to musiała ratować się, jak orzekł Sąd Okręgowy w Warszawie, zawarciem „pozornej umowy” na dzierżawę nieruchomości po KPGO Mysiadło. Zaliczka wpłacona wówczas do gminnej kasy przez firmę Inter-San uratowała wtedy gminę przed bankructwem. Kilka miesięcy później została ona zwrócona z odsetkami w wysokości ponad 1,3 mln zł. Między innymi za tą wątpliwą operację wójt Lesznowoli Maria Jolanta Batycka-Wąsik została skazana na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata (wyrok nie jest prawomocny, a sprawę od półtora roku bada Sąd Apelacyjny w Warszawie).
Skomplikowana operacja
Wygląda na to, że w tej chwili mamy bardzo podobną sytuację. Do niedawna święcie wierzono, że dopięcie się budżetu zapewni sprzedaż gruntów po KPGO Mysiadło, których cenę wywoławczą ustalono łącznie na ponad 250 mln zł. Jeszcze przed wakacjami, gdy został ogłoszony pierwszy przetarg, wszyscy byli przekonani, że atrakcyjnie położone działki sprzedadzą się z pocałowaniem w rękę. Od tamtej pory odbyło się kilka przetargów, do których jednak nikt nie przystąpił. Wygląda na to, że inwestorów nie tyle odstrasza cena działek, co obowiązujący dla nich plan miejscowy, wykluczający zabudowę mieszkaniową. Niewykluczone, że temat zmiany planu dla tych nieruchomości wkrótce powróci, bo gmina ma nóż na gardle. Póki co zbliża się koniec roku, a budżet kuleje. Trzeba więc było poradzić sobie inaczej. Stąd pomysł, aby uwikłać w proces emisji obligacji gminną spółkę LPK (sama gmina nie ma już możliwości zaciągania tak dużych zobowiązań finansowych). Konstrukcja dealu między gminą, a LPK jest dosyć skomplikowana. W gruncie rzeczy chodzi o to, aby to LPK zaciągnęło zobowiązanie poprzez emisję obligacji przychodowych na kwotę 21 mln zł (ich obsługa ma kosztować kolejne 20 mln zł przez 20 lat). Wcześniej gmina o 21 mln zł obniży swoje udziały w spółce, zabierając z niej niejako część infrastruktury, którą później – za płatne jednorazowo 21 mln zł pochodzące z emisji obligacji – wydzierżawi LPK. Podczas spotkania z radnymi gminna skarbnik Marta Sulimowicz przekonywała, że nie jest to żadna kreatywna księgowość tylko normalna praktyka stosowana przez wiele samorządów.
Czworo radnych było „przeciw”
Kilka dni później odbyła się sesja rady gminy, podczas której radni pochylili się nad projektem uchwały. Przeciwko zagłosowały cztery osoby: Marta Maciejak, Grzegorz Gonsowski, Piotr Osiński i Łukasz Grochala. - O tym, że tegoroczny budżet może się nie spiąć było wiadomo już znacznie wcześniej – mówi ten ostatni. - Ta uchwała budzi wiele niejasności, a mi zależy na dobru gminy i mieszkańców. Nie podoba mi się też to, że radni traktowani są przedmiotowo, w kategoriach maszynek do głosowania – dodaje.
- Mimo trudnej sytuacji finansowej gminy, nie został wdrożony żaden znaczący plan oszczędnościowy – komentuje radna Marta Maciejak. - Stawianie radnych pod ścianą i forsowanie kontrowersyjnych decyzji w ostatnim możliwym momencie nie jest odpowiedzialne.
Mimo że kolejnych pięcioro radnych wstrzymało się od głosu, uchwała i tak przeszła. Tymczasem coraz więcej osób zadaje sobie pytanie, co tak naprawdę oznacza jej podjęcie i czy koszty zadłużenia LPK nie zostaną przerzucone na mieszkańców. Okazuje się jednak, że gminna spółka nie może podnosić cen wody i ścieków według własnego widzimisię. Kontrolują to Wody Polskie, które zamroziły podwyżki wskazując, że maksymalnie mogą one wynieść 10 proc. w skali roku. - Oczywiście na zatwierdzenie nowych stawek za każdym razem muszą zgodzić się radni – przypomina Łukasz Grochala.
Tomasz Wojciuk